Nie mam siły oddychać...
Chyba każdy w życiu ma taki moment, w którym uważa, że upadł i ciężko mu się podnieść. Ja upadłam....w tej chwili. Przeraża mnie to, co dzieje się w moim życiu, co mnie otacza i im bardziej jestem świadoma tego co mnie spotyka, tym bardziej boję się, że temu nie sprostam. Z jednej strony mam ludzi, którzy mnie wspierają i których ja wspieram, to fakt, bez nich byłoby ciężko,jeszcze ciężej, a mimo to czasem czuję się tak samotna, że ich fizyczna obecność w niczym nie pomaga. Z drugiej strony przerażający jest fakt, że straciłam głos...swój własny, wewnętrzny głos, swoją siłę. Co mi da to, że na kogoś nakrzyczę, no co? Jeśli coś mi nie odpowiada, jeśli za bardzo przeszkadza no co mi to da? W czym mi pomoże wytłuczenie wszystkich wazonów czy talerzy? Wypicie butelki wina, albo zjedzenie całego tortu bezowego? Nic.... Tego, co tak bardzo ciąży, przeszkadza w normalnym funkcjonowaniu. Nie potrafię po prostu stanąć i krzyczeć, gdzieś we mnie jest blokada, której nie umi